14.09.2010

zaczynamy !

Piątek był na początek, ale pierwszy cały dzień w Barcelonie spędziliśmy w niedzielę. Oczywiście nie zeszliśmy nawet na śniadanie. Dość leniwie zwlekliśmy się z łóżek, ale jak tylko wyjrzeliśmy na nasz wspaniały widok z balkonu, na gwar ulicy i piękne słońce na niebie postanowiliśmy szybko iść na plażę. Na plaży w Barcelonie! No ślicznie tam, choć ludzi ludzisków jak mrówków w Tarragonie na campingu :) Szybko słońce nas dopadło i stamtąd uciekliśmy...Zważywszy na to, że była to trzynasta, uważam, że jak na pierwszy dzień poszło nam całkiem dobrze. BiałyStok powoli nabierał rumieńców (no dobra powiem to już teraz - wyjechał jako CzarnoGóra :) hehehe ) Przez pomyłkę trafiliśmy do portu, ale w sumie dobrze, bo potem już się nie zapuszczaliśmy w tamte strony. Bardziej jednak interesowało nas miasto. Wiedzieliśmy, że odwiedzimy jeszcze inne plaże na których będziemy mieć mnóstwo czasu... Barcelona!
Szwendaliśmy się wąskimi uliczkami, ale także szerokimi pasmówkami, których  tam nie brakuje. Królami zarówno jednych jak i drugich są skutery lub motory. Rower chyba zbyt mocno męczy w takie upały... Ostrzegano mnie w różnych przewodnikach i na forach, że Hiszpanie jeżdżą jak chcą. Jak dla mnie - ostrożnie - jestem cała :) Bardziej bym uważała na innych turystów, tubylców,których można potrącić. Tubylcy. Musze przyznać, że Hiszpanie są raczej niewielkiego wzrostu, ale zawsze są uśmiechnięci! Osławione piękne Hiszpanki...dosłownie kilka...(ale to chyba przez to, że dość wysoko podwyższyła poprzeczkę Penelopa hehe) Czyżby Paryżanki ładniejsze? Jeżeli chodzi o facetów, to chyba utrzymują się jak zawsze ze wszystkim - w średniej europejskiej:)))
Barcelona!
Miasto jest bardzo urozmaicone architektonicznie, ale to wszystko fantastycznie gra ze sobą! jak już wspomniałam me gusta ich gusta! wieżowce i piętrusy mieszkalne układają się w dziwne bryły, w niczym nie przypominające nasze bloki uczy wieżowce. W każdym jednym mieszkaniu za to na oknach te same rolety. Piękne balkony, mnóstwo sztukaterii, ciekawe malowidła i dużo graffiti. Stare dzielnice pachniały trochę wilgocią, trochę smakołykami, podawanymi w restauracjach praktycznie na ulicy, drogimi perfumami obu płci oraz morzem, czuć było w powietrzu bryzę :) Chłonęłam to łapiąc chwile na tak zwany twardy dysk, do długotrwałej pamięci...
Jak mawia pradawne przysłowie indiańskie rodem z Peru :  piknie panie!~
 W sumie w Barcelonie  byliśmy 5 dni. Uważam, że sporo zwiedziliśmy, a wszystkie nowe miejsca opowiadały ciekawą historię. Z każdego wzgórza  miasto wygląda inaczej, zawsze pięknie, a wszystkie zdjęcia robiły się praktycznie same... zdjęcia...były naprawdę fajne... Niestety, zdjęcia stracone-ale o tym później. Tak więc zamiast zdjęć jest relacja, jak zdjęcia, zrzucam na dysk wspomnienia...dla siebie głównie, ale lubię ten mój kawałek podłogi ...
Hasta la vista tirlitirli :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz